
Piotr Beaupré z Neo Raid Rally Team, po niemal 10-letniej przerwie, ponownie stanie na starcie legendarnego Dakaru. Specjalnie dla nas polski rajdowiec i biznesmen opowiada o powodach swojego powrotu, przesiadce do klasy SSV, współpracy z pilotami Jackiem Lisieckim i Jackiem Czachorem, doświadczeniach z Abu Dhabi Challenge u boku Jarosława Kazberuka, a także o przygotowaniach do tego ekstremalnego supermaratonu i planach na przyszłość. Zapraszamy do lektury!
Dlaczego Piotr Beaupré wraca na Dakar?
„Wielu moich kolegów i przyjaciół pytało: dlaczego? Po co wracam na Dakar?” – przyznaje Piotr. „Odpowiedź zawsze pozostaje ta sama: to swego rodzaju uzależnienie, które trudno porzucić. Oczywiście, na świecie jest wiele fantastycznych rajdów, ale Dakar to coś więcej. To esencja off-roadu, prawdziwa sztuka i najwyższy poziom wyzwania, który dla każdego rajdowca pozostaje wyjątkowy.”
Jak wyglądały przygotowania do Dakaru?
Przygotowania do tego rajdu zaczęły się od decyzji podjętej za namową przyjaciół, by spróbować swoich sił w Abu Dhabi Challenge. To właśnie tam, po raz pierwszy, miałem okazję wsiąść do pojazdu typu SSV – w tym przypadku marki Polaris – i zrozumieć, jak wyjątkowym jest sprzętem. Z jednej strony niesamowicie „dzielny” w terenie, a z drugiej wymagający delikatności w obsłudze. Ten rodzaj pojazdu zyskuje coraz większe znaczenie w rajdach off-roadowych. Spędziliśmy na pustyni sześć, może siedem dni, pokonując ponad 1400 kilometrów, głównie po wydmach i piaskach.
Największe wrażenie zrobił na mnie moment, kiedy z Jarkiem Kazberukiem podjechaliśmy pod jedną z tych wielkich, „oberwanych” wydm. Spojrzałem na nią i powiedział: „Nie ma opcji, żeby tam wjechać.” Na co Jarek odparł: „Podejdź bliżej, zobacz ślady. Jeśli inni dali radę, ty też musisz.” I rzeczywiście – ten niesamowity pojazd wdrapał się tam bez problemu.
Ukończyliśmy cały rajd, choć nie obyło się bez przygód – jedną z nich była „rolka”. Wywróciliśmy się bokiem dwa, może trzy razy. Pojazd jednak stanął na kołach, Jarek sprawdził opony (beadlocki świetnie zdały egzamin), po czym rzucił: „Wsteczny, jedynka – jedziemy dalej!” Tak też zrobiliśmy, a rajd zakończyliśmy na bardzo przyzwoitym 8. miejscu w kategorii SSV.
Później przyszedł czas na codzienność, która mocno pochłaniała moją uwagę, więc nie było już miejsca na intensywne treningi. Udało się jednak zaliczyć jeszcze jeden ciekawy wyjazd – tym razem do Bieszczad, za sprawą mojego wieloletniego pilota i przyjaciela Jacka Lisickiego. Trenowaliśmy na Maverickach, co było kompletnie innym doświadczeniem niż pustynne piaski. Mokra, błotnista nawierzchnia, przeprawy przez rzeki – to wszystko pozwoliło mi docenić możliwości tego pojazdu, choć trzeba było uważać na słynny pasek napędu. Kto jeździ SSV, ten wie, jak ważna i delikatna jest to część.
Piotr Beaupré podczas treningu w Bieszczadach
W międzyczasie pracowałem nad przygotowaniem fizycznym i – co równie istotne – mentalnym. W rajdach kluczowe jest poukładanie sobie wszystkiego w głowie, bo jak wiadomo, to właśnie tam rozgrywa się najwięcej. Decyzja o starcie w Dakarze była dość spontaniczna, podjęta po treningach w Bieszczadach i doświadczeniach w Abu Dhabi. To właśnie tam przekonałem się, że pojazdy SSV, niezależnie czy to Polaris, czy Maverick, oferują niesamowite możliwości – jeśli tylko potrafisz z nich właściwie korzystać.
Trochę szczegółów technicznych
Jednocześnie na rynku pojawił się zupełnie nowy Maverick przygotowany przez South Racing, którego sprzedał nam jeden z kolegów, rajdowców w Polsce. Ja ten pojazd kupiłem i zostawiłem go u Mariusza Steca, który przygotował to auto, rzekłbym, na nowo. Czyli rozebrał nowy samochód, żeby złożyć go lepiej niż był złożony i dodać kilka rozwiązań pozwalających lepiej operować tą maszyną. Mamy, między innymi, zastosowany system sterowania MOTEC, co powinno ułatwić nam jazdę na trasie.
Pilot
Jak wszyscy doskonale wiecie, niezwykle ważną postacią w każdym teamie jest pilot. Tym razem już nie mogłem zaprosić Jacka Lisieckiego, chociaż, rzecz jasna, rozmawiałem z nim o tym. Jako, że Jacek od dłuższego czasu ma swoje problemy z kręgosłupem, co jest przypadłością ludzi wysokich, więc uznaliśmy, że nie warto już narażać jego zdrowia. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, co Jacek przeszedł ze mną przez blisko 100 rajdów, które wyjeździliśmy wspólnie.
Moją pierwszą myślą był 17-krotny uczestnik Dakaru Jacek Czachor, którego zawsze sobie ceniłem jako świetnego motocyklista i oczywiście, z automatu, znakomitego nawigatora. Jacek zgodził się na to, żeby w tym roku ze mną pojechać i też namówił mnie, żebyśmy byśmy ruszyli na kolejny trening, do Maroka, ze stajnią Marka Dąbrowskiego, gdzie znajdują się kilka Mavericków i motocykli oczywiście.
Trening w Maroku i garść przemyśleń
W Maroku przez 2-3 dni jeździliśmy i trenowaliśmy, również razem z Michałem i Łukaszem Zollami. Tak więc z samochodu osobowego, SUV-a, BMX X3 ze stajni X-Raid jakim jeździłem, przesiadłem się na Mavericka, który z pewnością nie jest taką, jak by to powiedzieć, rasową, rajdową bestią.
Gdyż te zawsze kojarzyły mi się raczej z samochodami osobowymi, natomiast Maverick jest po prostu takim małym buggy, który, jak wiemy, w Ameryce, w tych wszystkich bajach oczywiście daje sobie radę. A tak naprawdę, jak spojrzeć na to, w którą stronę poszły samochody, no to taka T1+ jest kategorią, w której po prostu jadą buggy, które nadal próbują przypominać samochody bazowe. Chociaż jak patrzę na przykład Dacii, która w tym roku ma startować z bardzo ładnym i świetnym w wymiarze designerskim napisem „Dacia”, no to nie bardzo wiem, ile jest tej Dacii w Dacii, która jedzie na ten Dakar.
Motywacja
Motywacja jest bardzo prosta, jest to właśnie chęć, by po raz kolejny sprawdzić samego siebie, w jakimś sensie odwagi. Odwagi, by wziąć udział w takiej imprezie i najważniejszego celu, czyli jej ukończenia. Motywacją oczywiście jest ten nauka i to uzależnienie, o którym mówię, miłości do samochodów, do sportu off-roadowego. I myślę, że to jest to, co najbardziej mnie kręci, jeśli mogę użyć takiego słowa.
Oczekiwania
Co do oczekiwań, co do samego Dakaru, moje oczekiwania są ograniczone tym, że nie byłem na Dakarze 10 lat, a 9 lat temu zakończyłem jazdę samochodem BMW X3 na rajdzie Moskwa-Pekin. Silk Way Rally uważam za niezwykle ciekawy, bardzo trudny rajd, myślę, że miejscami nawet trudniejszy od Dakaru, ponieważ jest dłuższy o jeden dzień i ma jeszcze więcej kilometrów do przejechania. Dawno nie jeździłem w poważnych wyścigach, więc moje oczekiwania są takie, że po pierwsze – celem jest meta, ale oczywiście zawsze będę się starał jechać najlepiej jak tylko umiem. Tak, żeby końcowy wynik nie był taki, żebyście się za mnie wstydzili (śmiech).
Plany na przyszłość
„Szczerze mówiąc, na razie nie mam konkretnych planów na przyszłość” – przyznaje Piotr. „Może pozostawienie pojazdu po Dakarze sprawi, że wrócę do startów w rajdach lub wyścigach 24-godzinnych, takich jak te pod Paryżem czy w Portugalii. To zawsze była świetna zabawa, nie tylko sportowa, ale i towarzyska. Jedzie się w zespole 3-4 kierowców, wszyscy nawzajem się wspierają, dopingują, a atmosfera jest fantastyczna. Każdemu zależy, żebyś jechał jak najdłużej i bez problemów.
Załoga Neo Raid Rally Team gotowa na Dakar
Tam naprawdę nie ma naszej, nazwijmy to, „sympatycznej polskiej zawiści”. Jeśli coś ci się psuje, twoi koledzy, a nawet konkurenci, przychodzą, żeby pomóc. Szukają części, których potrzebujesz, i robią to z czystej życzliwości. Doświadczyliśmy tego wiele razy, jeszcze startując Bowlerem Wildcatem w Paryżu.
Czy te plany się zrealizują w przyszłym roku? Może. A co dalej? Czy będziemy rozwijać zespół, zwiększać liczbę wyjazdów? Na razie trudno powiedzieć. Teraz skupiam się w pełni na Dakarze. Trzymajcie kciuki za wszystkie polskie ekipy i oczywiście za nasze Neo Raid Rally Team!