Rajd Dakar 2023 oficjalnie wystartował! 1 stycznia zawodnicy pokonywali ponad 600-kilometrowy etap wokół Sea Camp, w trakcie którego zmierzyli się z 367-kilometrowym odcinkiem specjalnym. Pojawiły się pierwsze sekcje z kamieniami, były też wysokie wydmy. Zawodnicy zgodnie podkreślili, że był to bardzo ciekawy, ale też trudny i wymagający etap na start przygody z tegorocznym Dakarem.
W kategorii SSV zwyciężyli dzisiaj Eryk Goczał i Oriol Mena. Eryk to najmłodszy kierowca w historii Rajdu Dakar. Wygrana od razu w pierwszym etapie podczas debiutu to niesamowite osiągnięcie, które tylko buduje apetyt na przyszłość. 3. miejsce z niewielką stratą czasową zajęli Michał Goczał z Szymonem Gospodarczykiem, którzy przebili dziś aż cztery opony. Nieco większą stratę czasową zanotowali Marek Goczał z Maciejem Martonem. W ich przypadku na trasie wystąpiły problemy z podnośnikiem. Załoga Energylandia Rally Team ukończyła ostatecznie na 7. miejscu.
– Wygrywamy pierwszy odcinek Rajdu Dakar! Dzisiaj mieliśmy do pokonania 367 kilometrów naprawdę przepięknej trasy. Trzeba było bardzo uważać na kamieniach. Około setnego kilometra złapaliśmy kapcia. Natomiast później rozpoczęły się wydmy – ogromne, patrzyło się na nie wysoko jak na wieżowce gdzieś w mieście. Tam udało nam się odrobić czas i ostatecznie wygrywamy odcinek, to niewiarygodne! To było piękne „zapoznanie” z Dakarem. Nie mogę się doczekać kolejnych trzynastu prób – podsumował Eryk Goczał, zwycięzca pierwszego etapu rajdu.
– To był na pewno bardzo trudny etap i mieliśmy dzisiaj dużo szczęścia. Tuż przed strefą tankowania dojechaliśmy do Eryka, później złapaliśmy kapcia. Na szczęście udało się go dosyć szybko zmienić. Z tankowania wyjechaliśmy razem, jechaliśmy niemal koło w koło i później złapaliśmy kolejnego kapcia. A to jeszcze nie był koniec przygód… Jestem zadowolony z wyniku, bo naprawdę mieliśmy dzisiaj sporo emocji i wszystko mogło się skończyć zupełnie inaczej – podkreślił Michał Goczał, 3. kierowca dzisiejszego etapu.
– Dakar pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Nie przebiliśmy opony, ale kamień dostał się chyba gdzieś między zacisk i kompletnie uszkodził nam felgę. Wyciągnęliśmy podnośnik – okazało się, że jest zepsuty. Staraliśmy się jakoś podkopać ten samochód, aby wymienić koło. Próbowaliśmy zatrzymywać innych zawodników. Jeden z nich się zatrzymał i pożyczył nam podnośnik, za co serdecznie dziękujemy – dopiero wtedy udało się zmienić koło. Nasz Can-Am się trochę gotował – mam nadzieję, że mechanicy sobie z tym poradzą. Odcinek bardzo mi się podobał, początek był ciężki, ale teraz może być już tylko lepiej – mówił na mecie Marek Goczał.
Jutro na załogi czeka etap z Sea Camp do Al-Ula, podczas którego rozegrany zostanie odcinek specjalny o długości 430 kilometrów.