News, Rajd Dakar

„Gdzie są granice?” – „pustynna burza” sojusznikiem R-Six Team.

Dwunasty dzień Rajdu Dakar miał być jednym z tych najbardziej wymagających. Uczestnicy mieli wziąć udział w etapie maratońskim, liczącym aż 534km samego ścigania. Jednak z powodu pogarszających się warunków pogodowych, a także wielu wypadków na trasie, organizatorzy postanowili skrócić 10 odcinek po zakończeniu neutralizacji na 345 km. Mimo trudnych warunków na okrojonym 10 oesie dobrze poradził sobie R-Six Team w składzie Robert Szustkowski, Jarosław Kazberuk i Filip Škrobanek, meldując się na mecie z 21 czasem i awansując na 17 pozycję w „generalce”.

Polsko-czeska załoga z pokorą podchodzi do tego wyniku, zwłaszcza że na trasie sporo było mrożących krew w żyłach widoków – Gdzie są granice? Granice bólu, granice samozaparcia, granice ambicji? Granice wytrzymałości też sprzętu, metalu, plastiku, kevleru? Gdzie są granice możliwości ludzkich i czy one w ogóle istnieją? – pyta filozoficznie Robert Szustkowski i po chwili sam odpowiada – Bo czasem mam wrażenie, że przechodzimy je codziennie dalej, dalej i dalej. Dzisiaj taka ilość ściętych, tak zwanych wydm, które powodowały spowolnienie z jednej strony, z drugiej strony kilka wypadków. Nani Roma chyba dalej nie jedzie, Fernando Alonso zaliczył dachowanie, ale chyba kontynuuje rajd? Nie widziałem go jeszcze (ostatecznie obaj Hiszpanie dojechali do końca etapu – przyp.red.). Jeszcze jeden wypadek Toyoty i ciężkie złamanie kręgosłupa… – tutaj polski kierowca wspomina o kraksie Romana Starikovich i Bert Heskesa w Toyocie Hilux. Obu rajdowców z poważnymi urazami kręgosłupa i uszkodzonymi organami wewnętrznymi przetransportowano śmigłowcem do szpitala. – Gdzie są granice? Jedziemy szybko, może jeszcze można szybciej? Bo to jest chyba ta granica… Prędkości! – kończy opowieść założyciel R-Six Team.

Dla Jarosława Kazberuka decyzja organizatora o skróceniu oesu była jak najbardziej słuszna. – Po raz pierwszy hasło „pustynna burza” nas cieszy – mówi reprezentant Polski – Etap zatrzymano dziś na 345 km, zaraz po neutralizacji i tyle na pierwszy dzień maratonu w zupełności wystarczy. Do tego miejsca były prawie same wydmy i dużo kopnego piachu. Nie moglem złapać regularnego tempa. Liczne, ścięte pod kątem prostym wydmy wymagały „gaszenia” ich nasz szczytach w punkt. A to duża sztuka, potrzeba tu ogromnej koncentracji. Kilka razy wybiło mi kierownice z rąk przy zjeździe, u podstawy gór piachu, więc trochę nadgarstki bolą. Nam mocno wiejący wiatr i sypiący piach w oczy zbytnio nie przeszkadza – zazwyczaj jeździmy w mega kurzu na oesach. Natomiast ze względów bezpieczeństwa (helikoptery medyczne w takich warunkach maja duże problemy z manewrami) wybór o skróceniu odcinka był właściwy. Ryzyko, które tu podejmujemy i tak jest wysokiego lotu… A jak wiemy kilka załóg miało dziś spektakularne wypadki – puentuje Kazberuk.

Jutro uczestników Rajdu Dakar, na przedostatnim etapie czeka 379 km odcinka specjalnego i 365 km „dojazdówki”. Mamy nadzieję, że w przeciwieństwie do odcinka 10 odbędzie się bez wypadków i pogodowych perturbacji.

Napisz komentarz