News, Rajd Dakar

Jestem zainteresowany startem w kolejnym Rajdzie Dakar – wywiad z Jarosławem Kazberukiem

Jarosław Kazberuk na pewno bardzo dobrze wspomina ostatni Dakar. Polski rajdowiec w styczniu tego roku wraz z Robertem Szustkowskim i Filipem Škrobankiem osiągnęli doskonały wynik – 18 miejsce w 42 edycji legendarnego supermaratonu było najwyższym w historii polskich drużyn startujących w kategorii ciężarówek. Teraz, gdy do kolejnego rajdu pozostało około pół roku, zapytaliśmy dziewięciokrotnego uczestnika Dakaru o możliwość dziesiątego startu. Oprócz tego w naszej rozmowie poruszyliśmy kilka innych, ciekawych tematów. Między innymi o dużych zmianach, jakie wprowadzą organizatorzy saudyjskiej imprezy oraz rajdowych planach na dalszą część 2020 roku.

Redakcja dakar.pl: Ostatnio pisaliśmy o dość zaskakującej informacji, że Robert Szustkowski myśli o starcie w Rajdzie Dakar w 2021 roku. Stąd też, co naturalne, pojawia się pytanie o występ Jarosława Kazberuka. Czy Pan również jest zainteresowany udziałem? I jeśli tak, to w jakiej klasie? Jakim pojazdem?

Jarosław Kazberuk: Jak tylko zdrowie pozwala to „all the time”– jestem zainteresowany startem w kolejnym Rajdzie Dakar. Wybór kategorii? Najbardziej lubię ścigać się ciężarówka, ale jak wiadomo jestem w stanie pojechać każdym podstawionym pojazdem, w każdej klasie. R-Six Team ciągle ma w garażu świetnie przygotowanego Forda F-150 Raptora (którym Kazberuk wraz z Szustkowskim wygrywali w 2018 roku Africa Eco Race – przypomina red.). Można nim z powodzeniem zawalczyć o „pudło” w T2. Rozważamy też ponowny start w konstrukcji SSV. Nie zakopaliśmy także projektu z “elektrykiem”. Pokazały się również nowe możliwości…

R: Właśnie o to miałem pytać. Na samym rajdzie Dakar planowane są spore zmiany. Powstanie między innymi kategoria Classic, organizatorzy postawili także na bezpieczeństwo – pojawią się ograniczenia prędkości na trasie, system dźwiękowy ostrzegający przed niebezpiecznymi punktami na drodze i wiele innych. A dodatkowo będzie niemal całkowicie nowa trasa. Jak Pan ocenia te reformy?

JK: Wszystkie reformy powodujące poprawę bezpieczeństwa i dynamiki przepływu informacji oraz pomocy w razie wypadku odbierane są przez nas, zawodników, z wielkim entuzjazmem! Ostatnia edycja Dakaru była w wielu miejscach piekielnie szybka, a partie piaszczysto-wydmowe naszpikowane ostro ściętymi górami piachu. Nie brakowało też innych pułapek. W takim terenie nie jest trudno o ciężką kraksę. Zmiana trasy ma ograniczyć powyższe, więc powinno być tylko lepiej.
Jeśli chodzi o nowa kategoria „Classic” oczywiście ta bardzo nas kusi, to jest ta wspomniana przeze mnie nowa możliwość. Niemniej mamy jeszcze sporo pytań co do regulaminu i zasad, w jakich mielibyśmy się poruszać.

R: Wszyscy wiemy, że pandemia postawiła cały świat na głowie i dotyczyło to niemal wszystkich aspektów naszego życia. Nie ominęło to też rajdów i przez znaczną część tego roku po prostu nikt się nie ścigał. Teraz powoli wszystko wraca do normy i stąd też dwa pytania. Jaki to może mieć wpływ na Pana formę „rajdową” i czy oprócz ewentualnego Dakaru zamierza Pan gdzieś jeszcze wystartować?

JK: W dobie pandemii, która jak wiadomo, sparaliżowała cały sport, a także swobodę poruszania się po świecie na wiele miesięcy – można uznać nasz zespól za spełniony. Szczęśliwym trafem na początku roku pojechaliśmy (z powodzeniem) doroczna olimpiadę rajdowa – Dakar 2020. To zawsze daje sportowego “kopa” na wiele miesięcy. Dwa tygodnie zmagań w tak trudnych warunkach to świetny trening z jazdy, ale tez ze sportowego hartu ducha. Jak pan zaznaczył w okresie „po Saudi” – po prostu nikt się nie ścigał. Zatem wszyscy maja równe szanse. Formę zawsze można doszlifować, jeśli się rozpocznie przygotowania kilka miesięcy przed startem. Mamy na to jeszcze sporo czasu. Z tego, co mi wiadomo, pierwszym rajdem, który zawsze był doskonałym poligonem przygotowawczym do Dakaru, będzie październikowe Rallye du Maroc. Tam na pewno się wybieramy.

R: Na koniec. Jeszcze przed całym zamieszaniem związanym z koronawirusem pojawiało się wiele pogłosek, że pojawi się na Dakarze nowa klasa tylko dla samochodów elektrycznych. Ostatecznie do tego nie doszło i możemy tylko dywagować, jaki na to wpływ miała pandemia. Niemniej wydaje się, że prędzej czy później taka e-klasa się pojawi. Nie przez przypadek o to Pana pytam, bo wiadomo, że były w poprzednich latach z Pana strony „przymiarki” do startu na Dakarze samochodem elektrycznym, a konkretnie Sokołem 4×4. Stąd też dość trudne pytanie bardziej o sens, gdyż do tej pory „elektryki” występowały na Dakarze w formie bardziej ciekawostki, mówiło się bardziej o tym, czy w ogóle uda się dojechać, o rywalizacji z najlepszymi nie było mowy. Czy udział w Dakarze samochodu elektrycznego, gdy nie ma oddzielnej kategorii ma sens? Jak Pan to widzi?

JK: Moje deklaracje co do chęci startu za sterami elektryka się nie zmieniają i są ciągle aktualne.
Sokół 4×4 to solidna, rodzima konstrukcja, która dynamicznie ewoluuje pod okiem zaprawionego w bojach rajdowych Alberta Gryszczuka. To on i jego sprawdzony zespól zadba o to żeby z wyżej wymienionej bazy powstała super-rajdówka. Pierwsze testy wzmocnionego Sokoła już za nami.
Tymczasem czekamy na to, aż organizator dla tego rodzaju pojazdów stworzy oddzielną kategorię. Dopiero wtedy pojawi się sens elektro-ścigania…

R: Dziękuję bardzo za rozmowę!

Napisz komentarz