News, Rajd Dakar

Kamil Wiśniewski, Szymon Gospodarczyk, Kamil Dąbrowski i Maciej Marton komentują dla nas 3. etap

Na Dakarze jak zwykle sporo się dzieję. Dziś odbył się trzeci oes i emocji nie zabrakło. Specjalnie dla czytelników Dakar.pl Robert Szustkowski, nasz łącznik pomiędzy redakcją a polskimi zawodnikami w Arabii Saudyjskiej, zebrał wypowiedzi trzech rajdowców, Kamila Wiśniewskiego, Szymona Gospodarczyka, Kamila Dąbrowskiego i Macieja Martona.

Zaczniemy od wypowiedzi Kamila Wiśniewskiego, który dziś na quadach był 12. Reprezentant Orlen Team jako jeden z wielu zawodników startujących na Dakarze, miał problem z zanieczyszczone wodą paliwo. Zresztą przeczytajcie sami:

Na trzecim etapie dużo się działo. Wczoraj problemy motocyklistów, chyba kilku, dwóch lub trzech quadowców, z większymi lub mniejszymi kłopotami. Dzisiaj niestety do mnie dotarły. Zostały mi dostarczone przez rurę dystrybutora tankującą paliwo i okazało się po prostu, że było to zanieczyszczone wodą paliwo. Dużą ilością wody, quad mi nie „szedł”, tylna pompa się przetarła, nie miał mocy, nie miał możliwości przepompowania z jednego do drugiego zbiornika, bo dwa zbiorniki są niezależne. Wyjechałem najpierw przedni zbiornik, po przełączeniu na tylni zbiornik po kilku, kilkastu metrach wiedział, że coś już jest nie tak. Quad nie miał mocy, poruszałem się z prędkością 50-60 km/h. Na biwaku zlaliśmy to „paliwo”, te resztki, około 0,5 l mniej więcej zostało na dnie, spuściliśmy to w bańki. Jest jakieś pół litra, 300 ml tej wody, dosyć dużo jak na zbiornik 22 l. Złapane dwa „kapcie”, bo byłem zdekoncentrowany, pasek też zerwał się, straciłem dziś mnóstwo czasu. Jednak pozostało mi cieszyć się w tym nieszczęściu, które mnie dotknęło, że dojechałem. Mogło być dzisiaj naprawdę fajnie, bo dzisiejszy odcinek był podobny do tego wczorajszego. Początek był naprawdę dobry, ale później zaczęły się różne przygody.

Konrad Dąbrowski, podobnie jak wczoraj, dojechał z 43. czasem. Syn legendarnego Dakarowca Marka Dąbrowskiego i najmłodszy nasz reprezentant z pokorą podchodzi do najtrudniejszego rajdu na świecie:

Dobrze się czuję, dzisiaj mi się super jechało. Nie jadę wszystkiego co potrafię, nie chce zbędnie ryzykować.

Szymon Gospodarczyk pilotujący Michałowi Goczałowi był polską sensacją dnia, zdobywając znakomity rezultat – trzecie miejsce w klasie T4. Zobaczcie, co miał nam do przekazania doświadczony rajdowiec:

Jesteśmy bardzo zadowoleni, mamy oesowe podium. To jest coś niesamowitego przy takiej stawce, przyjechać 25 sekund za zwycięzcą etapu na 405 kilometrach, to wyobraźcie sobie, co tutaj musiało się dziać. Robiliśmy, co mogliśmy, taktycznie wszystko zagrało. Na wielkich dziurach, na kanionach, na takich trialach jechaliśmy spokojnie, tak, żeby nie złapać „kapcia”. Widzieliśmy, że dużo samochodów dzisiaj ma wypadki. Wydmy były mega trudne, bo był bardzo mocny wiatr, tak że nie było widać, że wydma się kończy, jak kształtuje się teren. Mieliśmy też nad sobą helikopter, bo były tam wypadki, jedna ciężarówka leżała centralnie na dachu za wydmą. Bardzo nam to utrudniało jazdę i widoczność, ale daliśmy z siebie wszystko, przetrwaliśmy wszystkie te trudne momenty i naprawdę bardzo się cieszymy. Jesteśmy na mecie, w jednym kawałku, samochód jest cały, nie było praktycznie żadnych przygód, żeby mógł gdzieś „ucierpieć”. Bardzo nas cieszy to oesowe podium.

Maciej Marton wraz z Aronem Domżałą to jedni z faworytów w klasie T4. Drugie miejsce po 3. etapie w „generalce” tego najlepszym świadectwem. Dziś polski duet był 7., ale utrzymał pozycję wicelidera. Oto komentarz od doświadczonego pilota:

Dzisiaj szybki odcinek, taki zróżnicowany. Były długie proste, kamieniste triale i bardzo, bardzo miękkie, trudne wydmy. Nam jechało się do 140 km bardzo dobrze, ale wtedy popełniłem głupi błąd nawigacyjny, który kosztował nas parę minut. Jeszcze wracając do waypointa, złapaliśmy „kapcia”, mieliśmy problem z lewarkiem, bardzo długo zmienialiśmy koło. Potem do samej mety nadrabialiśmy. I udało się z prawie 13 minut straty do lidera, nadrobić blisko 7, tak że nie ma tragedii, ale ja jestem zły na siebie, bo to był bardzo głupi błąd w miejscu, w którym nie powinien się pojawić.

Napisz komentarz